środa, 8 grudnia 2010

:: buła z pieczarą::

kolejny prosty przepis, wygrzebany w necie.

ciasto jest uniwersalne. można w nie zawinąć zarówno słone, jak i słodkie nadzienie. co trzeba:

- kostka dość miękkiego masła
- 4 kubki mąki + 1 ekstra
- 2 woreczki suszonych drożdży
- kubek (0,25 l) śmietany 12%
- odrobina cukru - na czubek łyżeczki
- odrobina soli - j.w.

- jajko rozbełtane

na nadzienie:
- 1 średnia posiekana cebulka
- 0,5 kg posiekanych pieczarek
- odrobina tłuszczu do smażenia
- bułka tarta
- sól, pieprz

malakser z ostrzem do siekania.

pokrojone masło wrzucić do malaksera, dosypać mąkę (4 kubki), drożdże, sól, cukier. potraktować malakserem, aż się zrobi coś na wzór kaszy manny. wlać śmietanę, powyrabiać chwilę, jak za rzadkie dosypać mąki - ciasto musi przypominać takie na pierogi. wyjąć z malaksera, wyrobić chwilę na stolnicy. owinąć w ściereczkę i dać urosnąć.

a teraz czas na nadzienie:
usmażyć cebulę, gdy będzie przezroczysta dodać pieczarki, udusić. przyprawić i dosypać 2-3 łyżki bułki tartej. ostudzić.

ciasto uformować w wałek, kroić na równe plastry, rozpłaszczyć, położyć na środku nadzienie i zalepić, nadając dowolny kształt. ja używałam mega formy do pierogów, takiej szczęki.

włączyć piekarnik, nagrzać do 200C.

ułożyć bułeczki na blasze wyłożonej papierem do pieczenie, góry smarować jajkiem i piec do zarumienienia

w przypadku słodkiego nadzienia np. jabłek, po posmarowaniu góry jajkiem, posypać grubym cukrem.

czwartek, 4 listopada 2010

:: muffinki dyniowe ::

zaczęło się zwyczajnie, moje dziecko uznało, że będzie obchodzić Halloween i zawinszowało sobie dynię. dynia została kupiona, wydrążona, uzyskała oczy i paszczę - tradycyjnie. a ja dostałam wielki garnek zawartości dyni. udusiłam - do takiego etapu papki, odsączyłam na sitku wyłożonym ścierką. i uznałam, że coś zrobię. na hasło "zupa z dyni" mąż zaczął zachowywać się szpetnie. no to zrobiłam muffinki. przepis wygrzebałam w sieci i pozmieniałam lekko.

co trzeba:
- 1 szklanka dyni
- 1 szklanka gęstego jogurtu
- 2 jajka
- 1/3 kostki masła rozpuszczona z 2 łyżkami miodu - lekko ochłodzone

to mieszamy w misce nr 1.

do miski nr 2 wrzucamy:
- 2 szklanki mąki
- 1 łyżeczkę proszku do pieczenia
- 0,5 łyżeczki cukru waniliowego
- rodzynek garść
- ze 3 łyżki usmażonej w cukrze skórki pomarańczowej
- 1 łyżkę cynamonu
- 1 łyżkę imbiru
- 4 strączki kardamonu tj. ich zawartość, zmiażdżone
- 3 łyżeczki cukru (ja użyłam biały, ale można i chyba lepiej dodać ciemny)
- malutka szczypta soli - taka maluteńka

- do przybrania
- 2 łyżki jogurtu
- orzechy nerkowca
zamieszać zawartość miski nr 2 i dodać masę z miski nr 1. jak za gęste to dolać troszkę np. wody mineralnej gazowanej, jak za rzadkie dodać mąki. ma być takie, żeby łyżka wstawiona do tego stała.

w międzyczasie nagrzać piekarnik do 200 C, wyłożyć formę do muffinek papilotkami. nałożyć ciasto do mniej więcej 2/3 (ja nałożyłam trochę więcej), posmarować jogurtem i ozdobić orzechem. piec do suchego patyczka.

niedziela, 24 października 2010

::prawie jak sernik::

koleżanka z blipa oznajmiła, że przestanie obserwować ludzi gotujących i piekących ;-). jej dedykuję te ciasteczka.
co trzeba:
- ciasto francuskie ze sklepu (świeże)
- opakowanie serka śmietankowego President (tak z 0,25 kg) lub innego podobnego
- 1 żłótko
- 3 łyżki cukru pudru (można mniej)
- łyżeczka cukru waniliowego
- 1 łyżka mąki ziemniaczanej
- rodzynki (ja zapomniałam)

wyjąć ciasto z lodówki, w tym czasie utrzeć kogiel-mogiel z 1,5 łyżki cukru i cukrem waniliowym, wymieszać z dokładnie z serkiem. jak za mało słodkie dosłodzić, dodać mąkę ziemniaczaną zamieszać, można dodać rodzynki.

ciasto rozwinąć, posmarować masą serową, zwinąć jak roladę i lekko owinąć tym papierem, który zazwyczaj jest zawinięte ciasto. włożyć do zamrażarki na pół godziny, żeby stężało.

rozgrzać piekarnik do 180 stopni, pokroić podmrożone ciasto 1,5 plastry, układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. piec, aż się zezłocą.

tyle.

niedziela, 29 sierpnia 2010

:: kurczak karaibski ::

przepis zaczerpnięty z forum Galeria Potraw - moja wersja, czyli rasta. dla przyzwoitości przytaczam:

SKŁADNIKI:
- 4 piersi kurczaka,
- 1 łyżeczka oleju (użyłam oliwy)
- półtorej posiekanej cebuli (wzięłam 2)
- 1 posiekana czerwona papryka,
- 1 posiekana zielona papryka,
- 1 posiekana żółta papryka (moja zmiana)
- 1 łyżka posiekanego upieczonego czosnku (nie miałam pieczonego czosnku, przy smażeniu kurczaka wrzuciłam dwa ząbki w łupinkach o podsmażyłam)
- 200 ml mleczka kokosowego,
- sól i pieprz,
- szczypta płatków czerwonej papryki (użyłam harissy)
- moje uzupełnienie - starta odrobina imbiru

SPOSÓB WYKONANIA: Rozgrzać piekarnik do 220 stopni. Na oleju zbrązowić
kurczaka. Dodać cebulę i papryki. Smażyć aż cebula będzie przeźroczysta. Dodać
czosnek i mleczko kokosowe. Gotować 5 - 8 minut. Doprawić solą i płatkami
papryki. Przełożyć do naczynia żaroodpornego i zapiekać w piekarniku przez 45
minut.

rewelacja!

środa, 14 lipca 2010

:: danie brzydkie aka bób w oliwie::

znów danie z serii lepiej smakuje, niż wygląda. a że sezon na bób jest, więc bób w oliwie.

co trzeba:
-4-5 dużych cebul
- 1 kg bobu świeżego
- pół szklanki oliwy
- kumin
- ziarna kolendry
- 2 łyżki zatharu
- sól, cukier, pieprz

cebule kroimy w grubą kostkę, rozgrzewamy w garnku o grubym dnie oliwę, podsmażamy kumin i kolendrę, wrzucamy cebulę i zaczynamy smażyć aż się zezłoci. dodajemy bób, obsmażamy chwilkę, zalewamy wodą, tak na 1 cm ponad bób, przykrywamy i dusimy. po chwili dosypujemy zathar i pieprz. gotujemy aż bób zmięknie, solimy pod koniec gotowania. do smaku można dosypać odrobinę cukru.

ja zazwyczaj przygotowuję danie dzień (noc) wcześniej i czekam, aż się przegryzie.

podawać z kefirem do picia i świeżą bagietką.

z tego co pamiętam to jakieś greckie/ egipskie klimaty i chyba dawno temu przepis A. Kręglicka podawała.

niedziela, 11 lipca 2010

:: koperkoooooowa raz::

należy zacząć od tego, że gdy gotujemy rosół, to gotujemy go, jak dla pułku wojsk. część zjadamy, a część odparowujemy, chłodzimy, wlewamy do kubeczków jednorazowych i mrozimy. dzięki temu mam zamrożoną bazę zupy i przy wyraźnym Niechcemisiu się sama zupa robi.

co trzeba:
- gigantyczny pęczek pachnęcego koperku
- 2 marchewki - jedna pokrojona na 4 części (dziecko taką jada), druga w półplasterki
- kawałek selera i natka
- ja użyłam 3 kubeczki 0,25 l każdy mrożonego rosołu
- kubeczek śmietany 0,25 l 12 %
- jedno żółtko
- 3 łyżki mąki

więc: do takiego garnka na 2 litry wody wrzucamy mrożonki rosołowe, pokrojoną marchew, resztę warzyw i wlewamy z 0,5 litra wody. pozwalamy pogotować się z pół godziny. w tym czasie robimy makaron.

- malakser
- 1 jajko
- mąka
- woda mineralna
- szczypta soli

do malaksera z takimi nożami do wyrabiania wbijam jajko, dolewam ciut wody i wsypuję mąkę - na 1/2 wysokości miski, solę ciut. robię bziuuuuuuuuuuut i się robi kruszonka, więc dodaję wody, aż ciasto przybierze postać kuli. wyjmuję, wyrabiam sekundkę podsypując mąką, aż kula będzie twarda. dzielę na 3 części, każdą część wałkuję na cienki placek, placek tnę na 10 cm paski, suszę chwilę, a potem tnę na makaron. znów podsuszam i gotuję w wodzie z solą i olejem. ten makaron przelewam na sitku zimną wodą (a zazwyczaj nic takiego nie robię).

mamy już bazę zupy i makaron, czas zrobić z bazy koperkową. koperek myjemy i siekamy dość drobno. do wolno gotującej się zupy wrzucamy 3/4 koperku i pozwalamy zawrzeć. w miseczce głębokiej miksujemy śmietanę, żółtko, 4 łyżki gorącej zupy. taką mieszaninę wlewamy do zupy, ale nie pozwalamy jej się zagotować, dodajemy resztę koperku. próbujemy i przyprawiamy delikatnie solą i cukrem.

zupa jest bardzo gorąca, wiec ja ją lekko studzimy. makaron na talerz. na to zupa.

sobota, 10 lipca 2010

:: szpinak::

danie z serii lepiej smakuje, niż wygląda. a zaczęło się od tego, że Michał przyniósł do domu wór szpinaku...

- tak z 0,5 kg szpinaku
- 4-5 plastrów boczku
- czosnek - my dwa ząbki słuszne
- oliwa
- parmezan starty - spora garść
- kubeczek serka wiejskiego
- garść oliwek

przyprawy: sól, bazylia świeża, gałka muszkatołowa świeżo starta, świeżo zmielony pieprz, odrobina harrisy

i makaron jaki lubimy. miały być muszelki, ale Michał się zamyślił i ugotował spaghetti.

no to szpinak myjemy, urywamy ogonki i kroimy ot tak sobie. boczek kroimy w kostkę i smażymy na oliwie. dorzucamy szpinak, mieszamy, wciskamy 2 ząbki czosnku, dodajemy przyprawy (delikatnie z solą), a potem sery. i dusimy, aż sery się porozpuszczają itp. nam parmezan złośliwie się zbrylił. dodajemy oliwki

aaaa. w tym czasie gotujemy makaron.

sprawdzamy, czy słone jest w sam raz, jak nie to doprawiamy. odcedzamy makaron i do sosu. mieszamy dokładnie. i już.

żadna filozofia, a dobre.

niedziela, 13 czerwca 2010

::trywialnie, ale na kwaśno::

gdzieś mi mignęło wśród blogów kulinarnych, więc postanowiłam odtworzyć. kwaśna pianka truskawkowo-kefirowa

co trzeba - na dużą formę prostokątną - taką 20x30 cm
- tak z 0,75 kg truskawek
- 0,5 litra kefiru
- 1 galaretka truskawkowa na 0,5 litra wody
- 3 łyżeczki żelatyny - w przypdku bardzo soczystych truskawek dodać więcej.
- 4 łyżki cukru (bo ma być kwaśna!)

i tak. galaretkę z żelatyną ekstra zalewamy gorącą wodą (uwaga! wzięłam niecałą szklankę wody), mieszamy i chłodzimy do pokojowej temperatury. w tym czasie truskawki myjemy i pozbawiamy zielonego, najładniejsze odkładamy do dekoracji. resztę miksujemy z cukrem, dodajemy galaretkę (zimną) i kefir. miksujemy, aż się porządnie spieni. wylewamy do wybranej przez nas formy i do lodówki. jak zacznie gęstnieć to dekorujemy pozostałymi truskawkami. i tyle.

niedziela, 23 maja 2010

::serowe::


przepis z forum Galeria Potraw z moimi wariacjami.
w lodówce znalazłam kostkę (340 g) sera białego półtłustego, zmalakserowałam z 3 żółtkami i 1/3 szklanki cukru. dodałam cukier waniliowy (łyżeczkę), płaską łyżeczkę sody i szklankę mąki i kieliszek śliwowicy. ciasto się kleiło to dodałam jeszcze i malakser się zaczął buntować. więc wywaliłam na stół i zaczęłam zagniatać podsypując mąką - aż osiągnęło stan nieklejenia się do rąk.
rozwałkowałam z grubsza na 1,5 cm, szklaneczką wycięłam kółka (średnica 4 cm) w kółkach dziurki kieliszeczkiem ( średnica 1,5 cm).

w garnuszku rozgrzałam olej, tak z 3 cm na wysokość, wrzucałam na rozgrzany tłuszcz oponki, smażyłam do złotego koloru. a Zosia dzielnie posypywała cukrem, nie pudrem, tylko zwykłym białym kryształem mocno mielonym.

lukry kolorowe następnym razem ;-).

a koleżanka Karolina mnie naprowadziła na nowy pomysł, takie oponki na słono. mnią.

sobota, 22 maja 2010

::przygotowania do zimy::



smutnym pewnikiem jest to, że zima znów przyjdzie. i żeby było mi lżej, to chomikuję różności, które mają działanie antyzimowe. na przykład szparagi.

co trzeba:
- lodówkę z zamrażalnikiem ;-)
- szparagi - sporo

bardzo lubię te cieniusieńkie zielono. planuję zamrozić z 5-6 pęczków. a przepis jest super prosty. szparagi myjemy, odłamujemy zdrewniałe końce, układamy na ściereczkach i suszymy. suche układamy na tackach i mrozimy. tyle. przechowuję je w woreczkach.

ot cała filozofia.

wtorek, 18 maja 2010

:: jak z ikei::

ciasteczka owsiane z Ikei są niesamowite. i owsiane, i maślane. i w ogóle. więc staram się odtworzyć ich smak, bo dostęp do ciasteczek, chleba z dziurką i innych atrakcji w miejscu zamieszkana będę mieć za około 2 lata.

co trzeba:
- malakser!

- z pół szklanki płatków owsianych
- z pół szklanki mąki pszennej
- z pół szklanki cukru
- więcej niż pół kostki zimnego masła pokrojonego w kostkę
- kwaśna śmietana lub zimna woda

i tak. płatki do malaksera i robimy im bziuuuut, aż zamienią się w grubo mieloną mąkę. dodajemy mąkę, cukier, masło i znów bziuuut. aż masło się rozdrobni. ciasto na stół i zagniatamy chwilkę, jak się nie chce połączyć to dodajemy śmietany/ zimnej wody - oszczędnie.

nawet mi się wałkować nie chciało. robiłam z ciasta placuszki (na stole pokrytym mąką) o grubości maks. 0,5 cm i szklaneczką wycinałam kółka. a potem delikatnie, bo łamliwe, układałam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.

piekarnik powinien być nagrzany do ok. 200 C, piec, aż spód się zarumieni, ostrożnie przewrócić - ostrożnie, bo są mięciutkie. i znów piec do zarumienienia dołu. wyjmować ciepłe, cały czas są kruche i miękkie, stwardnieją, gdy ostygną.

smak - maślane, owsiane. bliski krewny ikeowych.

pomysł na zmiany - zamiast białego cukru, brązowy albo syrop klonowy. zamiast mąki pszennej mączka z migdałów lub mielonych orzechów laskowych (a może 50% mąki, 50% orzechów).

środa, 5 maja 2010

:: kurczak w krakersach::

trudno nazwać to wyrafinowaną kuchnią. pomysł na to cudo jest Nigelli, a ja się dość długo opierałam twórczości tej pani. no ale słowo krakers działa na mnie hipnotycznie.

co trzeba:
- kurze biusty w ilości zjadanej zazwyczaj
- duży jogurt naturalny
- przyprawy jakie lubimy (ja taką marokańska do ryb ;-), czosnek, sól, pieprz)
- krakersy (na 2 podwójne biusty trzeba 1,5 paczki krakersów Lajkonik - całe cebulowe, pół naturalnych)

piekarnik, blacha do pieczenia, papier do pieczenia

aa i miska.

więc 24 godziny wcześniej kurczaka tniemy na takie wąskie długie paski i marynujemy w jogurcie z przyprawami. w misce najlepiej. miskę z zawartością do lodówki.

po 24 godzinach rozgrzać piekranik do 200 stopni, krakersy wsypać do worka i rozgnieść na grube okruchy. kurczaka panierować w krakersach i na blachę wyłożoną papierem. piec około 2o-30 minut tj. aż najgrubszy przekrojony filet nie będzie różowy.

zapewne należy to podać z surówką i takimi innymi.

poniedziałek, 3 maja 2010

:: w zielone gramy::

przepis z serii czyszczenie lodówki, czyli zielone kluski w maśle czosnkowym. z parmezanem.

- opakowanie mrożonego szpinaku, rozmrozić, w trakcie rozmrażania dodać jeden przeciśnięty ząbek czosnku
- dwa jajka wbić do większej miseczki i rozbełtać

wymieszać jajka ze szpinakiem, dyskretnie posolić i popieprzyć. dodać tyle mąki, żeby ciasto miało gęstość ciasta na kluski kładzione

w dużym garnku zagotować wodę, osolić. wkładać łyżkę do wrzątku, a potem do ciasta, formować małe kluseczki i wrzucać na wrzątek, gotować aż wypłyną + 1 min. gotować partiami, wyciągać, wrzucać na sito. jak już przerobimy całe ciasto to na dużej, żeliwnej patelni rozgrzać masło (może być oliwa albo ghee) dodać odrobinę harrisy i kolejny popraskowany ząbek czosnku (albo np liście szałwi), wrzucić na rozgrzane masło kluchy i podsmażyć. na talerzu posypać grubo starym parmezanem.

niedziela, 21 marca 2010

:: wręcz prymitywnie ::

bo co może być wyrafinowanego w sałatce ziemniaczanej. takiej troszkę innej jednak, bo bez groszku, jabłek, ogórków. za to z koperkiem, oliwkami i papryką konserwowaną.

co trzeba (na sporą miskę):
- 7 średnich ziemniaków ugotowanych w mundurkach. gotowanych razem z ząbkiem czosnku
- 1 średnia cebula pokrojona w kostkę i przelana wrzątkiem
- pół pęczka koperku posiekanego
- 3 spore kawałki czerwonej konserwowanej papryki
- spora garść oliwek
- 1 ząbek czosnku (lub więcej)
- 3 łyżki czubate majonezu
- 3 łyżki czubate gęstego jogurtu naturalnego
- sól
- pieprz
- łyżka oliwy

koperek mieszamy ze sparzoną, jeszcze ciepłą cebulą. ziemniaki obieramy i kropimy w grubą kostkę tj, takie spore kawałki, paprykę kroimy w spore kawałki też. wszystko do miski, dodajemy oliwki, łyżkę oliwy i sól. pieprz, mieszamy. jogurt mieszamy z majonezem i zmiażdżonym ząbkiem czosnku. polewamy sosem sałatkę. sprawdzamy, czy jej soli lub pieprzy nie brakuje i dajemy ze dwie godziny, żeby się przegryzła.

my ją jemy z kotletami z kurczaka smażonymi jak schabowe.

wiem. kaloryczne, niezdrowe i w ogóle. ale co tam. dobre.

czwartek, 4 marca 2010

:: najpierw scony, a potem skłony ::

scones to moje pierwsze ciastka samodzielnie upieczone. przepis na nie wzięłam w poprzednim stuleciu z jakiejś codziennej socjalistycznej gazety. robiłam je zawsze, gdy miała przyjść do mnie moja przyjaciółka. zjadałyśmy całą blachę, bez ryzyka, że pójdzie w biodra. a teraz... lepiej nie mówić.

podczas naszej wycieczki do Londynu, do Kew Gardes, na deser zjadłam scona. smakował tak samo ja mój. sentymentalna buła.

co trzeba:
- 0,25 kg mąki
- tak z pół kostki masła
- 1 jajko
- kubeczek (180 g) jogurtu greckiego - to zmiana wynikająca z lektury blogów, w czasach licealnych używałam mleka
- 3 łyżki cukru
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- spora garść rodzynek

do malaksera wrzucić sypkie (poza rodzynkami) i masło. posiekać jak kruche. dodać jajko i jogurt (zostawić trochę do posmarowania bułek). zrobić bziuuuuuuut malakserem, dosypać rodzynki i zrobić kolejny raz bziuuuuuuuuuuuuut. masę wyłożyć na blat i uklepać na placek o grubości góra 3 cm. wycinać kółka o średnicy maks 5 cm. położyć na blasze wyłożonej papierem, posmarować jogurtem i włożyć do piekarnika rozgrzanego do 200 C. piec do lekkiego zarumienienia.

doskonałe z dżemem wiśniowym.

Zosia właśnie zjada 3 bułkę.

środa, 10 lutego 2010

:: faworka? ::

skoro jutro Tłusty Czwartek to czas pofaworkować. to całkiem proste. na dość duży "wulkan z faworków" trzeba:
- 4 żółtka
- 0,25 kg mąki
- mniej niż 1/4 kostki masła
- 3 łyżki kwaśnej śmietany
- 1 łyżka wódki - użyłam solidnej palinki

ja smażyłam faworki na Plancie, zużyłam 2 kostki. zapachu smalcu bym nie przeżyła. do posypania cukier puder.

jestem leniem. ciasto na faworki zagniótł za mnie malakser. zrobił bziuuuut i po chwili miałam ciasto, które lekko wyrobiłam. potem uzbroiłam się w wałek i spuściłam ciastu manto. 100 uderzeń wałka. następnie kulę ciasta owinęłam w worek foliowy i... zakopałam w minizaspie śniegowej na balkonie na ok. godzinę

odrywałam kawałki ciasta, wałkowałam cieniutko, wycinałam faworki.

w głębokiej patelni rozgrzałam plantę, wrzuciłam kawałek ziemniaka i jak zaczął skwierczeć to wrzucałam stopniowo ciastka i smażyłam na złoto. odsączałam na ręczniku paierowym. i posypywałam cukrem pudrem.

poniedziałek, 1 lutego 2010

:: szparagi antyzimowe::

wiosną mrożę szparagi, wczesną jesienią pomidory. a to po to, żeby w środku zimy zjeść coś optymistycznego. czyli trójkolorowy makaron ze szparagami, pomidorami i czosnkiem, z kleksem z kremowego serka.

co trzeba:
- tak około 15 cieniutkich szparagów połamanych na kawałeczki - mrożone się bardzo łatwo łamie
- garść mrożonych ćwiartek pomidorów
- 2 ząbki czosnku pokrojone w przeźroczyste plasterki
- odrobina soli, świeżo zmielonego pieprzu, świeżo porwanej bazylii
- ćwiartka cytryny
- odrobina oliwy
- łycha masła
- kremowy serek

oraz trójkolorowy makaron - tyle ile zjemy.

w dużym garnku nastawiamy wodę, niech się gotuje. na patelni, do której pasuje pokrywka, smażymy na oliwie masło, dodajemy czosnek i jak zacznie pachnieć wrzucamy zamrożone szparagi i pomidory. gotujemy, aż zmiękną pod przykryciem, później można odparować, albo dodać wody, jak są za jest za suche. warzywa mają być w takim maślano-czosnkowym sosie, przyprawiamy itp. w tym czasie woda zapewne zawrzy, więc makaron gotujemy al dente. odcedzamy i wrzucamy na patelnię. mieszamy od niechcenia. wykładamy na talerze. na to kleks z serka.

w styczniu smakuje znacznie lepiej niż wiosną. serio.

sobota, 30 stycznia 2010

:: do kawy - biscotti ::


od dawna za mną chodziły, przypatrywałam się im we wszelkich kawowniach. pomyszkowałam w sieci, okazało się, że to biscotti, proste do zrobienia, dla dziecka wręcz. przepis ściągnęłam od dorotus.

co trzeba:
- jedno duże jajo
- 90 g miałkiego cukru - ja wzięłam drobny kryształ
- olejek waniliowy - użyłam cukru z prawdziwą wanilią
- szklankę pszennej mąki
- 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- odrobina soku z cytryny
- 100 g migdałów - w oryginale sparzone i obrane ze skórki, ja moje podprażyłam na patelni
- spora garść rodzynek (w oryginale morele)

w misce ubijamy całe jajo z cukrem (ja mikserem), do takiej fazy dobrego kogla-mogla. dodajemy pół mąki, do tego proszek, który zawsze polewam sokiem z cytryny chwilę miksujemy, potem znów mąka. jak się wszystko wyrobi to bakalie. w międzyczasie wykładamy blachę papierem i wysypujemy mąką. formujemy bochenek (ja - mokrymi dłońmi) o długości 20 cm. uwaga! ciasto bardzo lepi się do rąk. pieczemy go ok 20 min.

po upieczeniu wygląda tak (pieczemy do zarumienienia lekkiego i suchego patyczka):


jak ostygnie tniemy nożem z piłką na 1 cm kromki, kromki wkładamy na blachę pokrytą papierem do pieczenia, piekarnik rozgrzewamy do 150 C i przyrumieniamy. trzeba w trakcie przewrócić.

dobre do kawy. dobre w ogóle.

czwartek, 28 stycznia 2010

:: dania proste ::

mam już dosyć tego tygodnia, serio. jutro piątek i znów będziemy gnać z językiem na brodzie. dobrze, że udało mi się dziś zrobić prostą zupę i coś do tej zupy.

I. zupa krem z brokułów i ziemniaków

co trzeba:
- paczkę brokułów mrożonych
- 3 spore ziemniaki
- kubeczek (o,25 l) koncentratu mrożonego rosołu, a jak nie ma to ze 2 kostki rosołowe
- łyżkę masła
- przyprawy: sół, cukier, sok z połowy cytryny, opieczony nad palnikiem czosnek, 1/3 łyżeczki startej gałki muszkatołowej, sporo pieprzu.

do garnka wrzucamy brokuły, ziemniaki pokrojone w kostkę, rosół mrożony (jak nie ma to kostki). zalewamy tak około 1 l wody. gotujemy, aż wszystko zmięknie. studzimy. miksujemy na gładko. doprawiamy do smaku - czosnek przepuszczamy przez praskę. na końcu dodajemy łyżkę masła. zupa ma być zawiesista, brokułowa, z wyraźną nutą cytryny i czosnku.

a do zupy będą:

II. kruche spiralko-paluchy z sera topionego

- 2 kostki sera topionego, tym razem użyłam takiego ze szypiorkiem
- 0,5 kostki zimnego masła
- szklankę mąki
- 1 łyżeczka słodkiej papryki
- odrobina ostrej papryki
- odrobina soli
- 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia

wszystko razem siekamy i zagniatamy. ostatnio nie siekam i nie zagniatam, tylko wszystko robi za mnie malakser. z ciasta formujemy kulę, owijamy folią i chowamy do lodówki na minimum pół godziny, dziś po prostu zakopałam kulę w śniegu na balkonie ;-). po tym czasie rozgrzewamy piekarnik do maks 200 C, ciasto wałkujemy na grubość 0,5 cm, tniemy na pasy o szerokości 15 cm, a potem na paseczki o szerokości 1 cm, zwijamy spiralki i pieczemy na blasze wyłożonej papierem. tak na złoto. ot cała filozofia, dobre do zupy, do piwa, wina, chłodnika i solo.

przepis bierze udział w akcji:

piątek, 1 stycznia 2010

::keks klasyczny, a przez to przepyszny ::

ten keks jest wielki. serio. z mojego przepisu wychodzi blaszka ciasta o długości 40 cm. co, jak na nasze możliwości jest normą.

zacznę od naczyń. trzeba mieć:
- jedną z największych misek do sałatki na bakalie
- malakser z nożem do ucierania
- miskę do ubijania białek
- mikser z nasadkami do ubijania
- 2 miseczki do oddzielania żółtek od białek
- długa keksówka - 40 cm
- papier do pieczenia

zaczynamy od wyjęcia masła z lodówki, bo musi być miękkie. następnie wykładamy keksówkę papierem i zabieramy się za bakalie.

do miski do sałatki wrzucamy:
- 10 dkg rodzynek (można więcej)
- 10 dkg orzechów włoskich połamanych
- 10 dkg orzechów laskowych (można je uprzednio podprażyć i zdjąć łupinki, przez ocieranie)
- 10 dkg migdałów (opcjonalnie połamać)
- 1 opakowanie smażonej skórki z pomarańczy
- 20 posiekanych daktyli
- 10 posiekanych fig
- 20 posiekanych moreli
- 20 posiekanych śliwek

wszystko dokładnie mieszamy i posypujemy 2 łyżkami mąki ziemniaczanej

a teraz ciasto:
- 1 kostka masła
- 5 jajek - oddzielić żółtka od białek
- 0,5 szklanki cukru w miarę miałkiego
- 1,5 szklanki mąki
- odrobina cukru waniliowego
- 1 łyżka proszku do pieczenia
- 3 krople zapachu rumowego
- 2 łyżeczki soku z cytryny

przygotować malakser. włożyć miękkie masło posiekane w kostkę grubą, pomieszać trochę, dodawać żółtka i cukier + aromaty (cukier waniliowy + zapach) i wyrabiać, aż się zrobi puszysta masa.

włączyć piekarnik i nagrzewać go do 180-200 stopni.

dodać połowę mąki i wyrobić, a następnie wsypać proszek do pieczenia i wlać na niego sok z cytryny. malakserować i dodawać mąkę, aż się zrobi gęsta masa, taka, że będą zostawały ślady po nożu malaksera.

w dość dużej misce ubić białka z odrobiną soli. do ubitych białek dodawać delikatnie ciasto (mądre książki każą dodawać białko do ciasta, ale mi się nie chce brudzić kolejnej misy). masę ciastowo-białkową wlać na bakalie i od serca wymieszać. wlać do formy i piec do "suchego patyczka".

keks ma pewną zaletę, że nawet jak się zeschnie jest smaczny. dlatego też robię go dużo.

:: keks wytrawny ::

z keksami to jest tak, że je kocham i mogę jeść w kółko, i w każdej postaci. zarówno te klasyczne, czyli słodkie, jak i te mniej, ale z oliwkami. kiedyś, gdzieś znalazłam przepis, który przerobiłam trochę i stał się moim. tak więc, na keks wytrawny trzeba:

dodatki:
- tak z 20 dkg oliwek różnych pokrojonych np. w paseczki
- z 15 dkg wędliny np. salami ostrego pokrojonego w kostki, może być szynka itp.
- z 15 dkg parmezanu startego na tarce o dużych oczkach
- 1 ząbek czosnku przepuszczony przez praskę

dodatki mogą być różne, np. ostra papryka, suszone pomidory, kapary itp.

ciasto jako takie:
- pół szklanki dobrej oliwy
- pół szklanki wina (najlepiej białego, ja nie miałam i ten keks jest na czerwonym i mocnym bikawerze)
- 4 jajka
- 25 dkg mąki
- łyżeczka proszku do pieczenia
- sól - szczypta, bazylia (może być surowa i posiekana) - ile chcemy, oregano, pieprz etc.

i tak. oliwę, wino i jajka ubić, dodać mąkę, proszek i przyprawy. chwilę wyrobić mikserem. w międzyczasie nagrzać piekarnik do 180-200 stopni. wyłożyć keksówkę małą papierem do pieczenia. do ciasta wrzucić dodatki, zamieszać z wyczuciem, wlać masę do foremki, do piekarnika. piecze się toto z 40 min, ja zazwyczaj sprawdzam patyczkiem, czy się upiekło - tj. jak patyczek jest suchy to jest okej.

wyjąć po upieczeniu od razu z formy, żeby nie zawilgotniało, przestudzić i jeść.