niedziela, 21 marca 2010

:: wręcz prymitywnie ::

bo co może być wyrafinowanego w sałatce ziemniaczanej. takiej troszkę innej jednak, bo bez groszku, jabłek, ogórków. za to z koperkiem, oliwkami i papryką konserwowaną.

co trzeba (na sporą miskę):
- 7 średnich ziemniaków ugotowanych w mundurkach. gotowanych razem z ząbkiem czosnku
- 1 średnia cebula pokrojona w kostkę i przelana wrzątkiem
- pół pęczka koperku posiekanego
- 3 spore kawałki czerwonej konserwowanej papryki
- spora garść oliwek
- 1 ząbek czosnku (lub więcej)
- 3 łyżki czubate majonezu
- 3 łyżki czubate gęstego jogurtu naturalnego
- sól
- pieprz
- łyżka oliwy

koperek mieszamy ze sparzoną, jeszcze ciepłą cebulą. ziemniaki obieramy i kropimy w grubą kostkę tj, takie spore kawałki, paprykę kroimy w spore kawałki też. wszystko do miski, dodajemy oliwki, łyżkę oliwy i sól. pieprz, mieszamy. jogurt mieszamy z majonezem i zmiażdżonym ząbkiem czosnku. polewamy sosem sałatkę. sprawdzamy, czy jej soli lub pieprzy nie brakuje i dajemy ze dwie godziny, żeby się przegryzła.

my ją jemy z kotletami z kurczaka smażonymi jak schabowe.

wiem. kaloryczne, niezdrowe i w ogóle. ale co tam. dobre.

czwartek, 4 marca 2010

:: najpierw scony, a potem skłony ::

scones to moje pierwsze ciastka samodzielnie upieczone. przepis na nie wzięłam w poprzednim stuleciu z jakiejś codziennej socjalistycznej gazety. robiłam je zawsze, gdy miała przyjść do mnie moja przyjaciółka. zjadałyśmy całą blachę, bez ryzyka, że pójdzie w biodra. a teraz... lepiej nie mówić.

podczas naszej wycieczki do Londynu, do Kew Gardes, na deser zjadłam scona. smakował tak samo ja mój. sentymentalna buła.

co trzeba:
- 0,25 kg mąki
- tak z pół kostki masła
- 1 jajko
- kubeczek (180 g) jogurtu greckiego - to zmiana wynikająca z lektury blogów, w czasach licealnych używałam mleka
- 3 łyżki cukru
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- spora garść rodzynek

do malaksera wrzucić sypkie (poza rodzynkami) i masło. posiekać jak kruche. dodać jajko i jogurt (zostawić trochę do posmarowania bułek). zrobić bziuuuuuuut malakserem, dosypać rodzynki i zrobić kolejny raz bziuuuuuuuuuuuuut. masę wyłożyć na blat i uklepać na placek o grubości góra 3 cm. wycinać kółka o średnicy maks 5 cm. położyć na blasze wyłożonej papierem, posmarować jogurtem i włożyć do piekarnika rozgrzanego do 200 C. piec do lekkiego zarumienienia.

doskonałe z dżemem wiśniowym.

Zosia właśnie zjada 3 bułkę.