czwartek, 4 marca 2010

:: najpierw scony, a potem skłony ::

scones to moje pierwsze ciastka samodzielnie upieczone. przepis na nie wzięłam w poprzednim stuleciu z jakiejś codziennej socjalistycznej gazety. robiłam je zawsze, gdy miała przyjść do mnie moja przyjaciółka. zjadałyśmy całą blachę, bez ryzyka, że pójdzie w biodra. a teraz... lepiej nie mówić.

podczas naszej wycieczki do Londynu, do Kew Gardes, na deser zjadłam scona. smakował tak samo ja mój. sentymentalna buła.

co trzeba:
- 0,25 kg mąki
- tak z pół kostki masła
- 1 jajko
- kubeczek (180 g) jogurtu greckiego - to zmiana wynikająca z lektury blogów, w czasach licealnych używałam mleka
- 3 łyżki cukru
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- spora garść rodzynek

do malaksera wrzucić sypkie (poza rodzynkami) i masło. posiekać jak kruche. dodać jajko i jogurt (zostawić trochę do posmarowania bułek). zrobić bziuuuuuuut malakserem, dosypać rodzynki i zrobić kolejny raz bziuuuuuuuuuuuuut. masę wyłożyć na blat i uklepać na placek o grubości góra 3 cm. wycinać kółka o średnicy maks 5 cm. położyć na blasze wyłożonej papierem, posmarować jogurtem i włożyć do piekarnika rozgrzanego do 200 C. piec do lekkiego zarumienienia.

doskonałe z dżemem wiśniowym.

Zosia właśnie zjada 3 bułkę.

3 komentarze:

  1. A ja dziś dostałam z Wlk. Brytanii śliczną kartkę ze sconesami, mniam, mniam! :] Ze świeżym dżemem.. Albo malinami i białą czekoladą.. Oj, pyszności!

    OdpowiedzUsuń
  2. tytuł mnie rozbawił :-)
    cudne bułeczki. do kubka mleka. z dżemem wiśniowym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny tytuł. Uwielbiam sconesy. Spróbuj kiedyś z suszonymi morelami i kandyzowanym imbirem. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń